Odbyliśmy ją we dwoje w październiku 2008 r.

PLAN ZREALIZOWANY:
przelot liniami KLM z Warszawy do San Francisco z przesiadką w Amsterdamie
- dni 1-3 San Francisco.
- dzień 4 wyjazd na północ do Point Reyes
- dzień 5 przejazd do Monterey, zakupy w Gilroy,
- dzień 6 Big Sur, Morro Bay
- dzień 7 Santa Barbara, Los Angeles, Anaheim
- dzień 8 San Diego
- dni 9-10 Joshua Tree NP
- dzień 11 Road 66
- dzień 12 Grand Canyon NP krawędź południowa
- dzień 13 Las Vegas
- dzień 14 Death Valley NP
- dzień 15 Yosemite NP
- dzień 16 Sequoia NP
- dzień 17 Kings Canyon NP
- dzień 18 powrót do San Francisco
Po kilku wizytach w USA, zmodyfikowałabym ten plan o dodatkowe dni: między 4 a 5 dodałabym dzień na wizytę w Sonoma lub Napa Valley a między 12 a 13 dniem dodałabym nocleg w Page i wizytę w Antelope Canyon. Generalnie plan ten był bardzo ambitny i byliśmy po powrocie do SF wykończeni. Poniżej bardziej szczegółowy opis każdego dnia.
San Francisco
Zważywszy na fakt, że zatrzymaliśmy się u naszego przyjaciela, nie zarekomenduję noclegów w tym mieście. Jedno wiem, nie są tanie. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od podjechania pod oczywistą wizytówkę miasta- Golden Gate Bridge.

Tu krótka uwaga dotycząca przemieszczania się po mieście. SF ma fantastycznie działającą komunikację publiczną. Autobusy, tramwaje, metro i kolejka BART dojeżdżają praktycznie w każdy zakątek. Bilet na pojedynczą jazdę kosztuje u kierowcy 2,75$ a za pomocą aplikacji 2,5 $ i jest ważny przez półtorej godziny. Są też bilety dzienne, trzydniowe i dłuższe. Tu znajdziecie szczegóły taryf: https://www.sfmta.com/getting-around/muni/fares
Polecamy następnie spacer wybrzeżem do końcowej stacji zabytkowego tramwaju linowego Powell-Hyde (bilet 7$ kupowany u motorniczego i przejazd w okolice Lombard Street, dalej przejście tą najbardziej krętą ulicą Ameryki. Następnie powrót na wybrzeże (kolejny spacer około mili) odwiedziny i obiad w Fisherman’s Wharf, Pier 39, gdzie mieszka spora kolonia lwów morskich . Ciąg dalszy wędrówki wzdłuż portu wiedzie do kolejnej wizytówki miasta- budynku portu. Z pomostu wychodzącego w zatokę są interesujące widoki na miasto i ogromny Bay Bridge.





Dzień drugi zaczynamy od wizyty w Golden Gate Park:
- California Academy of Science ze wspaniałym akwarium, lasem deszczowym, żyjącym dachem i planetarium Morrisona https://www.calacademy.org
- muzeum sztuki de Younga -bardzo charakterystyczny budynek, ciekawa kolekcja,

- ogród japoński z herbaciarnią najstarszy ogród japoński w USA. Został założony jako Japanese Village w 1894 na wystawę California Midwinter International Exposition, po której twórca pan Hagiwara został poproszony, by urządzić ogród na stałe. On i jego rodzina dbali o ogród aż do 1942 roku, kiedy po ataku na Pearl Harbour wraz ze 120 tys. innych Japończyków opuścili USA. Po wojnie nie otrzymali zgody na powrót. Ogród jest niewielki lecz przepiękny. Polecam też wypić filiżankę herbaty, jest ich spory wybór. Pita na tarasie z widokiem na ogród smakuje przednio.

- ogród botaniczny, konserwatorium kwiatów czy zagroda bizonów. Pamiętajcie, że park jest ogromny (1/5 większy niż nowojorski Central Park). Można go zwiedzać pieszo (dużo chodzenia), wypożyczonym rowerem czy segwayem.
Kolejny punkt, to wzgórze Twin Peaks z fantastyczną panoramą na całe miasto i zatokę.

Na koniec dnia zaplanowaliśmy rzut oka na dzielnicę finansową oraz zakupy- Market Street od Union Square aż do Embarcadero. Kolacja w najstarszej w USA China Town




Dzień trzeci zaczynamy od wizyty w najstarszej części miasta-Mission Dolores. Składa się ona z zabudowań dawnej misji z 1776 roku oraz bazyliki wzniesionej w 1918. Warto zajrzeć na dziedziniec i do kościoła. Nieopodal znajduje się Mission Dolores Park, skąd roztaczają się bardzo atrakcyjne widoki na miasto. W weekendy, gdy aura pozwala, można tam spotkać prawdziwe tłumy młodych ludzi wylegujących się na trawie, grających we frisbee i piknikujących.

Kolejne kroki warto skierować przez dzielnicę Castro- jedną z pierwszych dzielnic gejowskich na świecie (polecam film „Obywatel Milk” ze znakomitą, oscarową kreacją aktorską Seana Penna) do Alamo Square, będące wraz z Painted Ladies (kolorowe wiktoriańskie kamieniczki wzniesione na przełomie IXX i XX wieku) kolejną wizytówką miasta. To w jednej z nich toczyła się akcja „Pełniej Chaty”, tu przechadzał się też detektyw Monk.



Po intensywnym początku dnia, przemieszczamy się autobusem nr 5 na pętlę przy La Playa St, kilkaset metrów od niej znajduje się Cliff House (dom na klifie) i Point Lobos z plażą i terenami rekreacyjnymi. Jest to bardzo lubiane miejsce spacerów oferujące plażę, widoki na ocean i klifowe wybrzeże oraz w oddali na Golden Gate Bridge.




Przez te 3 dni nie zwiedziliśmy dokładnie miasta, ale też nie taki był cel. Niespieszne spacery, co jakiś czas przekąska i kawa w małej kafejce, owoce morza w porcie, zakupy owoców w hali targowej i posiłki w etnicznych restauracyjkach pozwalają poczuć klimat miasta. Do tego dochodzą fantastyczne widoki. Co można było jeszcze odwiedzić? Museum Cable Car, ratusz, Coit Tower, wybrać się na Alcatraz, odwiedzić rozliczne parki, muzea i plaże.
dzień czwarty – wycieczka na północ do Muir Woods National Monument i Reyes Point. Do pokonania 120 mil. Rano wyjazd samochodem przez Golden Gate Bridge na północ na Conzelman Road do punktów widokowych i latarni morskiej. Następnie drogą nr 101 na północ aż do Manzanita, tam należy zjechać na drogę nr 1, po kilku milach zjechać w prawo na Panoramic Hwy i dalej na Muir Woods Hwy. Zostawiamy auto na parkingu przy Visitor Center i wybieramy się na godzinny spacer wśród sekwoi wiecznie zielonych- Redwoods. W Visitor Center należy zakupić roczną kartę wstępu do parków narodowych America the Beautiful – The National Parks and Federal Recreation Lands Pass w cenie 80$ (marzec 2019). Karta ta uprawnia do wejścia na teren Muir Woods do 4 osób dorosłych a w innych parkach narodowych do wjazd samochodu osobowego. Tu szczegóły: https://store.usgs.gov/pass/index.html


Po odwiedzinach w lesie wysokich drzew, jedziemy dalej do drogi nr 1, która wybrzeżem zaprowadzi nas do miejscowości Olema, gdzie należy skręcić w Bear Valley Road i dalej Sir Francis Drake Blv doprowadzi do parkingu przy latarni. Przy pewnej dozie szczęścia od marca do maja można zaobserwować migrujące wieloryby. Jest to przepiękne miejsce ukazujące w pełni potęgę dzikiego i zimnego oceanu i oferujące poczucie oddalenia od cywilizacji. Wieczorem powrót do San Francisco na noc. Uwaga: wjazd do miasta jest płatny http://goldengatebridge.org/tolls_traffic/toll_rates.php
latarnia
Dzień piąty (120 mil). Żegnamy San Francisco i wyjeżdżamy drogą 101 na południe. Pierwszy przystanek Gilroy i zakupy. Znajduje się tam ogromny kompleks outletów „Gilroy Premium Outlets”. https://www.premiumoutlets.com/outlet/gilroy/stores
Po zakupach i lunchu drogą nr 101 jedziemy na południe, by po 20 milach w Salinas zjechać na drogę 156 do Monterey.
Monterey to bardzo ładne miasteczko położone nad zatoką o tej samej nazwie z ładną plażą, molo i świetnymi restauracjami serwującymi ryby i owoce morza. Jest tam też wspaniałe, największe na zachodnim wybrzeżu, akwarium. Proponuję udać się właśnie do niego a po obejrzeniu na kolację przy molo i nocleg w jednym z licznych hoteli. My zatrzymaliśmy się w najtańszym Howard Johnson Inns. Był całkiem przyzwoity i blisko plaży.
Dzień szósty (157 mil). Proponuję przejażdżkę przepiękną drogą 17 Mile Drive (płatna 10,50$) https://www.pebblebeach.com/17-mile-drive/
plaża pole golfowe samotny cyprys Pebble Beach Pebble Beach
Następnie udajemy się legendarną drogą nr 1 na południe, wybrzeżem Pacyfiku. Big Sur- najpiękniejsza jego część dostarcza oszałamiających widoków. Trasa do Morro Bay, które jest celem tego dnia, nie jest długa, bo ma tylko 123 mile, ale jej uroda sprawia, że co chwilę zatrzymujemy się na „jeszcze jedno zdjęcie” i w efekcie zajmuje całą resztę dnia.

Dzień siódmy (236 mil). Morro Bay to niewielkie miasteczko położone nad zatoką o tej samej nazwie. Bardzo charakterystycznym obiektem jest wyrastająca z zatoki ogromna skała zwana Morro Rock wystająca 175 m nad poziom morza. To jej nazwę zawdzięczają i miasto, i zatoka. Skała była i jest ważnym punktem orientacyjnym, na którą nawigowali portugalscy, XVIII wieczni żeglarze. Miasteczko jest wygodnym miejscem na przystanek w drodze między San Francisco a Los Angeles. Ma ładną plażę, ogromną obfitość ptactwa wodnego i atrakcyjne widoki. Niestety nad samym brzegiem zatoki przysiadła wielka i paskudna elektrownia.
Morro Rock Morro Bay pelikany
Po śniadaniu i odwiedzinach w porcie wyjazd dalej na południe. Następny przystanek Santa Barbara, lunch i odpoczynek na plaży.
Santa Barbara relaks przy plaży
Po krótkim popasie jedziemy do Los Angeles a właściwie Anaheim na nocleg.
Dzień ósmy (120 mil). Rodziny z dziećmi mogą spędzić dzień w Disney World. W Anaheim zaskoczyła nas pozytywnie Cristal Catedral. Pewien milioner wybudował ogromny kościół ze szkła ze wspaniałym ogrodem, kolumbarium i dużą liczbą rzeźb- scen z Biblii. Polecam
Ulica Cristal Catedral ogród kolumbarium wnętrze katedry
Samo Los Angeles zrobiło na nas tak złe wrażenie, że postanowiliśmy zrezygnować z jego zwiedzania i udaliśmy się do San Diego. Tam odwiedziliśmy, jedyny podczas tego wyjazdu, tzw. park tematyczny „Sea World”, w którym spędziliśmy kilka godzin.
delfiny biełucha widok z parkingu flamingi orka
Na noc pojechaliśmy do San Ysidro pod samą granicę z Meksykiem.
Dzień dziewiąty. (195 mil) Przed południem zakupy i ruszamy w dalszą drogę do Joshua Tree. Zarezerwowaliśmy nocleg w motelu Safari Inn w miejscowości Joshua Tree, prowadzonym przez przemiłego Hindusa, który przywitał nas polskim „Dzień Dobry”:) Sam motel, jak z filmu: z brzęczącym neonem i ścianami z dykty. Ale czysty. Droga do niego nie była taka łatwa jak wynikało to z mapy. Ponieważ autostrada była koszmarnie zakorkowana, dojechaliśmy tam wiodącymi przez wysokie góry, stromymi i pełnymi serpentyn, wąskimi lecz widokowymi drogami. Było pięknie ale trwało i trwało. Dotarliśmy wieczorem w sam raz na późną kolację i sen.
Dzień dziesiąty (50 mil) objazd parku narodowego Joshua Tree. Nazwa parku pochodzi od jukki krótkolistnej, którą mormońscy osadnicy nazwali drzewem Jozuego. Jest położony na terenie dwóch pustyń: na wschodzie suchej i gorącej Sonora a na zachodzie, na wyżej położonej i chłodniejszej pustyni Mojave. Drugą, po jukkach, charakterystyczną dla tego parku rośliną jest wytrzymały kaktus cholla, który potrafi przetrwać niezwykle wysokie, bo 60 stopniowe upały.

cholla widoki na góry

Będąc w tych okolicach warto wjechać do Palm Springs, jednego z najbogatszych miast USA. Położone na pustyni, gdzie woda jest szczególnie cenna, szczyci się zadbanymi polami golfowymi, luksusowymi ośrodkami wypoczynkowymi i soczyście zielonymi trawnikami przy rezydencjach mieszkańców. Miłośnicy wędrówek górskich mogą wybrać się na szlak Cactus to Clauds Trail, który wiedzie na szczyt San Jancinto, pokonując ponad 3100 m przewyższenia. Jeśli ktoś nie ma tak dobrej kondycji może wjechać na szczyt kolejką linową mijając po drodze aż pięć różnych ekosystemów: od pustynnego po wysokogórski las. Na górze jest chłodniej o około 30-40 stopni Fahrenheita niż na dole. Ceny biletów są tutaj: https://www.pstramway.com/tickets/ Warto też odwiedzić Indian Canyons z naturalnymi oazami nad chłodnymi strumieniami.
Dzień jedenasty (351 mil).Przejazd do Flagstaff w Arizonie. Po drodze szukamy legendarnej Route 66. Nie tak łatwo było ją znaleźć, bo w czerwcu 1985 została skreślona z listy autostrad krajowych. W wielu miejscach zniknęła bezpowrotnie a z nią wiele miejscowości, które żyły z ruchu na Mother Road. W 2005, te odcinki, które pozostały zyskały status zabytku o nazwie Historic Route 66. Suma ich długości wynosi 2269 km (z ponad 3900 km). Jadąc drogą stanową 62 mijamy Twentynine Palms i za lotniskiem skręcamy w lewo w Godwin Rd, żeby po kilku milach odbić w prawo w Amboy Rd. W Amboy wpadamy w historyczną Route 66 i jedziemy nią (fragmentami po międzystanowej autostradzie I40) przez Oatman, Kingman, Selingman aż do Flagstaff. Po drodze mijamy wymarłe miasteczka, nieczynne hotele i stacje benzynowe a także na nowo otwarte punkty gastronomiczne i sklepy z pamiątkami. Przejazd zajmuje praktycznie cały dzień. Na noc zameldowaliśmy się w motelu Super 8 we Flagstaff. Bardzo przyjemne miasteczko, położone wysoko, bo na 2100 m n.p.m. u podnóża gór San Francisco. Jest świetną bazą wypadową nad Wielki Kanion. Miłośnicy astronomii docenią zarówno aurę, jak i przejrzyste powietrze sprzyjające obserwacjom nocnego nieba. Znajduje się tu słynne Obserwatorium Lowella. Można też przespacerować się wytyczoną trasą po zachowanych fragmentach historycznej 66. W mieście jest bardzo bogata baza noclegowa na każdą kieszeń i cała masa restauracji i barów.
jak w filmie drogi Route 66 Oatman skansen 😉 złomek… steki sesja zdjęciowa ze znakiem arizoński zachód słońca
Dzień dwunasty -Wielki Kanion (351 mil). Dziś największa atrakcja Arizony i jeden z cudów świata. Każdy go widział na niezliczonych zdjęciach i filmach, mimo tego przygotowania gwarantuję, że opad szczęki jest murowany. Wielki Kanion jest wielki, wręcz poraża ogromem i absolutnie przepiękny. Krawędź południowa jest doskonale przygotowana zarówno dla wytrawnych piechurów, jak i osób które chodzić nie lubią lub nie mogą. Wzdłuż kanionu wytyczona jest droga, która wiedzie od punktu widokowego do punktu widokowego, dodatkowo nad samą krawędzią jest równiutka wybetonowana/wyasfaltowana ścieżka. Polecam zacząć od wschodniej części i poruszać się na zachód. Jeśli planuje ktoś zejście do kanionu radzę zarezerwować conajmniej pół roku wcześniej permit na nocowanie w kanionie, bo nie rekomenduje się pokonywania drogi w dól i powrót tego samego dnia. Zwłaszcza w miesiącach letnich jest to przeżycie ekstremalne ze względu na bardzo wysokie temperatury. Szczegóły i porady znajdziecie tutaj: https://www.nps.gov/grca/planyourvisit/hike-smart.htm
Mather Point punk widokowy Navajo Point ścieżka Desert View Watchtower Desert View
Tuż przed zachodem słońca opuszczamy teren Grand Canyon NP i przemieszczamy się na nocleg w kierunku Las Vegas. Polecam drogę 89A przez Navajo Bridge i Marble Canyon. Trasa niezwykle widokowa, obfitująca w ciekawe i bardzo kolorowe skały. Nocleg w St. George UT.
Navajo Bridge Vermilion Cliffs Green Colorado
Dzień trzynasty– Las Vegas. Ze St. George do Las Vegas jest jedynie 120 mil bardzo dobrą autostradą nr 15. Po drodze, na 67 km zachęcam do zjechania na drogę 169 i przejazd przez przepiękną Valley of Fire. Można wykonać mały spacer lub kilka i po południu wjechać do Las Vegas, które, jak wiadomo, zaczyna żyć po zmroku.
W Las Vegas można zatrzymać się w jednym z rozlicznych hoteli. Rezerwując, trzeba dokładnie sprawdzić czy w cenę za pokój wliczona jest tzw. resort fee i podatek. Mogą one podwoić cenę, którą publikują serwisy rezerwacyjne. Wypraktykowaliśmy trzy warianty: hotel na Stripie (główna część Las Vegas Blvd), hotel w „starym” Vegas na Fremont Str lub nieco oddalony od Stripu lecz luksusowy. Każdemu wedle życzenia. My zatrzymywaliśmy się w różnych latach kolejno w The Mirage (luksusowy i na Stripie), Hard Rock Hotel (luksusowy poza Stripem), Golden Nugget na Fremont, Luxor na Stripie (kicz na maksa lecz wygodny).
Po odświeżeniu się ruszamy na miasto. Proponuję zajęcia indywidualne: jeden zakupy, inny hazard, jeszcze inny show lub jedzenie i picie. My nie szaleliśmy, bo rano zaplanowaliśmy wyjazd do Doliny Śmierci.

Bellagio Fremont
Dzień czternasty- Dolina Śmierci (297 mil). Późne śniadanie, zakupy w spożywczaku (dużo wody i coś na lunch) i jedziemy do najgorętszego miejsca w USA, 112 mil do wjazdu do parku. Proponuję najpierw wjechać na górę do Dantes View (oszałamiający) następnie Zabriskie Point, Artist’s Palette, Badwater Basin (najgłębsza depresja), oaza Furnace Creek i na koniec Sand Dunes. jak wystarczy czasu można odwiedzić Ubehebe Crater i wędrujące kamienie. Nie lekceważcie upału! Latem nasz samochodowy termometr wskazał 125 F! Dlatego zawsze pijcie dużo wody i jak najkrócej przebywajcie na słońcu. Chrońcie głowę i ramiona. Okulary przeciwsłoneczne i duży filtr słoneczny obowiązkowe. Wyjazd z doliny drogą 190 na zachód a potem drogą 395 na północ. Następnym przystankiem przed wjazdem do Yosemite NP będzie Bishop. Tam śpimy i tankujemy auto pod korek.
Dantes View Zabriskie Point Zabriskie Point Artist’s Palette Furnace Creek Bad Water Basin Mesquite Flat Sand Dunes
Dzień piętnasty– Yosemite NP (160 mil). To kolejny dzień pełen wrażeń. Ruszamy z Bishop na północ do wjazdu na Tioga Pass- widokową drogę wiodącą w poprzek parku narodowego. Tu uwaga: droga jest zamknięta od października do maja ze względu na ogromne opady śniegu. należy przed wybraniem tej trasy sprawdzić na stronie parku https://www.nps.gov/yose/planyourvisit/wroads.htm . Nam w październiku udało się ją przejechać, tydzień później zaczął padać śnieg. Nasi znajomi na początku maja musieli sporo nadrobić objeżdżając pasmo aż do Reno (nie sprawdzili warunków drogowych, bo zapomnieli). Droga jest przepiękna a park spektakularny. Jego symbolem jest formacja skalna Half Dome, największy głaz granitowy El Capitan, wodospady, górskie jeziorka i najpiękniejsze drzewa- Mamutowce olbrzymie zwane sekwojami.
El Capitan Half Dome dolina Yosemite
Mariposa Grove
Nocleg we Fresno.
Dzień szesnasty– Sequoia National Park( 146 mil). Z Fresno startujemy po wczesnym śniadaniu i drogą nr 180 a później 198 (Generals Hwy) ruszamy na spotkanie największego drzewa Ameryki- Generała Shermana. Należy pamiętać, że tego dnia pokonujemy górskie drogi, bardzo kręte i często strome, należy więc zatankować auto „pod korek” oraz sprawdzić czy skrzynia biegów ma specjalne górskie ustawienia (częste hamowanie podczas zjazdów może przegrzać hamulce). Spacer do Generała Shermana jest bardzo przyjemy wśród sekwojowych zagajników. Osoby niepełnosprawne mają parking blisko wielkiego drzewa krótki szlak jest dostosowany dla osób na wózkach. Po drodze można zobaczyć sporo zwierząt. https://www.nps.gov/seki/planyourvisit/sequoiagroves.htm
Po rozlicznych spacerach w tym przepięknym lesie i pikniku na łonie natury zjeżdżamy z gór drogą 198 do miejscowości Visalia, gdzie nocujemy.
Dzień siedemnasty– Kings Canyon (335mil) . Z Visalii jedziemy drogą 63 do 180, która wiedzie do kanionu rzeki King. Zagłębiamy się w przepiękne góry, po drodze można odwiedzić drugie co wielkości drzewo : Generała Granta. Spotkamy też wodospady, możliwe że i czarne niedźwiedzie (my spotkaliśmy). Trasa jest niezwykle widokowa, pnąca się po ścianie urwiska. Dla osób o mocnych nerwach i bez choroby lokomocyjnej. Na końcu jest spory kemping, niestety w październiku już nieczynny. przy drodze rosną ogromne sosny „sugar pines” z których spadają gigantyczne szyszki.
Po kolejnym dniu na łonie natury nastał czas powrotu. Wyjeżdżamy z gór i na noc jedziemy do San Francisco (rekomenduję dodać jeden dzień na nocleg po drodze, trasy w górach zajmują bardzo dużo czasu). Tam kończymy naszą wyprawę, zwracamy auto i wsiadamy do samolotu do Europy.
Informacje praktyczne: Noclegi w sieciowych motelach oferowanych przez sieć Wyndham (Super 8, Days Inn, Howard Johnnson, Travelodge, La Quinta i inne) https://www.wyndhamhotels.com/ Cena średnia 70$ za noc w dwójce. W przypadku podróżowania grupą można wynajmować domy przez potrale Airbnb albo Homeaway. Panując trasę, należy pamiętać, że w USA obowiązują dość rygorystyczne ograniczenia prędkości. Na autostradach ograniczenia są 60-80 mil/godzinę, na pozostałych drogach w terenie niezabudowanym 45-75 mil/godzinę a na terenie zabudowanym 15-55 mil na godzinę. Najbardziej trzeba uważać w okolicach szkół. Policjanci są bezwzględni a kary dotkliwe, więc lepiej nie ryzykować. Ograniczenia te powodują, że mil umyka dość powoli i trzeba mieć to na uwadze planując dłuższe odcinki. Jedzenie nie jest drogie o ile nie stołujemy się w dobrych restauracjach. Przeciętne śniadanie to wydatek około 10-12 $, obiad koło 15-20$. Wydatki znacznie spadają, gdy wynajmujemy domy i sami gotujemy (podróżując grupą 10 osobową koszty jedzenia wynosiły około 30$/osobę/dzień). Ceny paliwa zróżnicowane w różnych stanach a nawet hrabstwach. Sa jednaj istotnie niższe niż w Europie. Tu informacja o cenach na praktycznie każdej stacji benzynowej: https://www.gasbuddy.com. Wypożyczając auto należy, dla spokojnego snu, wybrać opcję z ubezpieczeniem OC i od kradzieży i zniszczeń, bez udziału własnego. My od lat korzystamy z oferty Autoeurope i wybieramy tam opcję supercover http://www.autoeurope.pl. Kilka razy się przydała i za każdym razem obyło się bez wydawania pięniędzy. Mamy też zawsze przy sobie Międzynarodowe Prawo Jazdy, o które nikt nie pytał, ale w razie zdarzenia drogowego może okazać się niezbędne. Bardzo ważnym aspektem jest ubezpieczenie medyczne. W USA koszty leczenia są bardzo drogie. Warto wybrać polisę z jak największym limitem. My zazwyczaj wybieramy najwyższy limit ubezpieczenia Globtroter w Allianz. Sprawdził nam się w podróży. Za każdym razem po podliczeniu wydatków okazywało się, że całkowity koszt na osobę to około 10 tys zł.
Nasz kosztorys:
- Bilety lotnicze KLM 2700 zł/os
- samochód 602 Euro (autoeurope.pl)
- paliwo 620$ na auto (Ford Escape)
- noclegi 1484$ (głównie motele sieci Wyndham) dla pary
- jedzenie 40$/dzień/osobę
- wstęp do parków narodowych-80$
- pozostałe atrakcje 150$/ osobę
Follow My Blog
Get new content delivered directly to your inbox.